W sobotę 16 grudnia w Bytomiu odbyły się II Maraton i II Minimaraton Karate organizowane przez sensei Marka Szukalskiego, a skierowane do najwytrwalszych i najsilniejszych zawodników naszego klubu
Dnia 16.12.2017 w Bytomiu odbył się II MARATON OYAMA KARATE, którego organizatorami był Śląski Klub „Goliat” we współpracy z Młodzieżowym Domem Kultury nr 2 w Bytomiu. Maraton wraz z Minimaratonem zgromadził w sumie 90 zawodników z klubu „Goliat”, którzy po intensywnej sesji egzaminacyjnej dzielnie podjęli się kolejnego wyzwania. Pomysłodawcą i realizatorem całego przedsięwzięcia był Sensei Marek Szukalski (3 DAN).
To był mocny, długi trening podczas, którego dużo się działo ! Podczas, gdy pierwszy maraton nastawiony był głównie na rywalizację, tym razem jako organizator nastawiłem się na ciągłość intensywnego treningu. Tylko dwie krótkie przerwy i cały czas intensywna praca. I tak od 8.30 do 11.00. Pierwsza część maratonu stanowiła dynamiczny trening interwałowy, podczas którego sporo się biegało i skakało. Muzyka miała nieco oderwać maratończyków od znanego wszystkim kihon w szeregach i nakłonić do wykonywania technik i ich sekwencji w rytm muzyki.
Później przerwa i pora na kolejną część, tj. trening wytrzymałościowo – siłowy. Ta część była najbardziej wycieńczająca. Wielu uczestników maratonu zakończyło by najchętniej całą maratońską przygodę w połowie „siłówki”. Na szczęście nikt się nie poddał. Zapamiętam ciężką pracę wewnętrzną jednej z zawodniczek, która w pierwszej części treningu traciła już nadzieję na dojście do końca, a po 30 minutach jakby znowu mentalnie odżyła i poszła do przodu. Być może moje parę słów mających zmotywować ją do walki trochę pomogło, ale tak na prawdę dziewczyna sama przerobiła w sobie kryzys i dlatego się nie poddała !
Część trzecia miała już być ostateczną eksplozją niewyczerpanych zasobów mocy maratończyków. Mam wrażenie, jakby radość spotkania z tarczą trenerską przyćmiła całe zmęczenie z wcześniejszych zmagań. Napływ sił był szczególnie widoczny podczas „slalomu obrotówek”, a niektórym utrzymywał się nawet do wieńczącej zmagania maratońskie „piramidy kopnięć”.
Na końcu oczywiście streaching i w końcu relaks :)
Na tym miało się zakończyć… aż tu nagle niespodzianka. Czas na rywalizację, która przecież nie była przewidziana w planie naszych działań. Wiadomo chyba, jak wyglądało by przejście maratonu przez osobę, która ma świadomość, że na końcu jeszcze będzie musiała walczyć o pierwsze miejsce. Z pewnością oszczędzałaby siły i nie dałaby z siebie wszystkiego. Dlatego przemilczałem fakt finałowych starć, co z pożytkiem odbiło się na uczestnikach rywalizacji, którzy bez względu na wcześniejsze zmęczenie pokazali do końca prawdziwego ducha walki. Nie wszyscy walczyli o miejsce na podium. Wytypowani byli tylko najlepsi pod względem sprawnościowym uczniowie danych sekcji, przed którymi została jednak wcześniej zatajona informacja o ich pozycji w grupie. Uczniowie mieli więc świadomość, że po pomyślnym przejściu maratonu może ich czekać jeszcze dodatkowy upominek za pracę treningową na swojej grupie, ale nie przypuszczali, że kandydaci do zasłużonej nagrody będą musieli jeszcze między sobą walczyć, co mogło przyczynić się do zmiany ich miejsca w czołówce.
Te niepewności, ciągłe pytajniki nad myślą o zwycięstwie, planowo zostały wdrożone w maraton. Nadrzędnym celem maratonu było bowiem wytworzenie w zawodnikach takiej motywacji w myśl, której to nie medal, ani miejsce na podium świadczy o sukcesie, lecz to czy w naszych zmaganiach udało nam się przekraczać samego siebie (swoje słabości, ograniczenia). To wyjście ponad siebie powinno być największym źródłem naszej satysfakcji.
Niepoddający się…
pełni nadziei…
zżyci z sobą i…
szczęśliwi…
…maratończycy II MARATONU OYAMA KARATE.
Relację oraz artykuł z turnieju przygotował Sensei Marek Szukalski (3 DAN)
Gratulujemy, OSU !